Non-stop dogwear Line Harness: komfort i klasa

przez Beryl i spółka
Non-stop dogwear Line Harness: komfort i klasa

Wakacyjna wycieczka na górskie szlaki. Długi, wesoły spacer z najlepszymi przyjaciółmi. Dogtrekking w towarzystwie innych drużyn. Codzienne odkrywanie nowych miejsc. Podczas wszystkich tych aktywności nieodzownym akcesorium są wygodne szelki. Jeśli wciąż poszukujecie modelu idealnego, jest duża szansa, że po przeczytaniu tego tekstu nie będziecie już musieli szukać. Poznajcie uprząż Line Harness firmy Non-stop dogwear.

Początek przygody

Norweskiego producenta akcesoriów dla aktywnych psów i ich właścicieli poznaliśmy już w 2015 roku, gdy zaczęliśmy przygodę z canicrossem. Nasza trenerka biegała wtedy w sprzęcie Non-stop, a my, przy okazji pierwszego treningu, mogliśmy go wypróbować. Niedługo później kupiłam szelki, smycz z amortyzatorem i pas do biegania, a choć dzisiaj nie ćwiczymy już canicrossu, zestaw pozostał ze mną do dziś i wciąż go używam. W międzyczasie dokupiłam uprząż Line w jej pierwszej wersji, którą również nadal mam i regularnie zakładam Berylowi.

Gdy do Top for Dog zgłoszony został nowy, ulepszony model tych szelek, prawie zapiszczałam z radości. Ogromnie się cieszę, że testowanie uprzęży przypadło nam w udziale. Miałam okazję porównać starą i nową wersję szelek oraz na nowo docenić jakość produktów Non-stop dogwear.

Wyżeł w szelkach Non-stop dogwear leży na mchu.
Na końcu tego szlaku czekała na nas piękna Lasumiła, najgrubsza jodła w Polsce.
Wygoda w zabójczym kolorze

Kolor szelek mogłam wybrać samodzielnie i oczywiście nie mogłam się zdecydować. Nowa wersja uprzęży Line jest dostępna w czterech pięknych odcieniach: czarnym, pomarańczowym, niebieskim i fioletowym. Jako że nasze poprzednie szelki Line są czarne, uznałam, że tym razem zaszaleję. Wybrałam dla Beryla prześliczny, intensywny niebieski.

Wizualnie Line Harness robi na mnie ogromne wrażenie. Nierzadko zdarza się, że rzeczy tworzone przede wszystkim z myślą o funkcjonalności kuleją pod względem estetycznym. W przypadku produktu firmy Non-stop dogwear dostajemy pełen pakiet: wygodę i odlotowy wygląd. Niebieski zachwyca mnie za każdym razem, gdy zakładam Berylowi szelki.

Wyżeł i jego pani ubrani na niebiesko.
Skoro Beryl na niebiesko, to i ja! 🙂
Dopasowanie

Uprząż Non-stop dogwear Line Harness jest dostępna w aż dziewięciu rozmiarach, które dobiera się w oparciu o obwód szyi psa. Obręcz wokół szyi nie jest regulowana. W razie wątpliwości, który rozmiar wybrać, można skontaktować się ze sprzedawcą i poprosić o pomoc. Warto też przymierzyć szelki stacjonarnie, jeśli któryś sklep w Waszej okolicy ma je w ofercie. Beryl chodzi w szóstce, a ja jestem bardzo zadowolona z tego, jak szelki układają się wokół szyi.

Obręcz wokół klatki piersiowej jest regulowana. Po obu stronach znajdują się paski, które można skracać i wydłużać, a także gumki, dzięki którym końce taśm nie sterczą nieestetycznie na boki. Dobrze dopasowane szelki nie przekręcają się na ciele psa, nie obcierają go ani nie krępują jego ruchów.

Wyżeł w niebieskich szelkach Non-stop dogwear wpatruje się w dal.
Szelki Line Harness leżą idealnie!
Wytrzymałość i wygoda

Co prawda ulepszonej wersji szelek Line używamy dopiero od miesiąca, ale jako że mam poprzednią już od kilku lat, mogę powiedzieć dużo o wytrzymałości sprzętu. Tak jak wspominałam, używam go regularnie i absolutnie nic nie pękło, nie popruło się ani nie porwało. Chyba z żadnych innych produktów nie byłam pod tym względem tak zadowolona, jak ze sprzętu Non-stop dogwear.

Choć nową uprząż Line mamy krótko, zdążyła już zostać poddana bardzo intensywnym testom. Dotarła do nas tuż przed wakacyjnym wyjazdem w Bieszczady, dokąd oczywiście ją zabraliśmy. Już trzeciego dnia zmokła w gwałtownej ulewie – powiesiłam ją wtedy na wieszaku, gdzie szybko wyschła. Szelki zostały też hojnie opryskane błotem, którego większość po wyschnięciu wykruszyła się, a resztę wytarłam wilgotną szmatką, co w zupełności wystarczyło. Na stronie producenta nie znalazłam informacji o tym, czy szelki można prać, ale poprzednią wersję modelu Line zdarzało mi się wrzucać do pralki – po kąpieli w 30 stopniach nic jej się nie stało.

Wyżeł i jego właścicielka na łące w Bieszczadach.
Razem na bieszczadzkich szlakach.

Szelki Non-stop dogwear cenię za wygodę, którą zapewniają Berylowi. Widzę, że chętnie i swobodnie w nich spaceruje. Nie obcierają go i nie przeszkadzają cieszyć się czy to szaleństwami z psimi przyjaciółmi, czy spokojnym eksplorowaniem na syczy. Nie zauważyłam też, by po zmoczeniu w rzece albo zmoknięciu w deszczu zaczynały mu wadzić.

Najważniejsze dla mnie jest jednak to, że bardzo dobrze układają się na klatce piersiowej i nie podduszają wyżła. Niektóre z używanych przez nas wcześniej uprzęży niestety podjeżdżały wyżej po naciągnięciu smyczy i przeszkadzały Berylowi oddychać. Dzięki odpowiednio wyprofilowanej obręczy szyjnej Line Harness pozwala zapomnieć o tym problemie. Uprząż jest również niezwykle lekka.

Funkcjonalne dodatki

Szelki Non-stop dogwear Line Harness posiadają kilka sprytnych gadżetów, które zwiększają ich funkcjonalność. Odblaskowe elementy zapewniają widoczność i bezpieczeństwo psa. Pomarańczowy, nylonowy uchwyt Anti Pull z przodu klatki piersiowej przydaje się do treningu chodzenia na luźnej smyczy – ja na co dzień nie mam potrzeby z niego korzystać, ale dla niektórych może być dużą zaletą. Szelki posiadają też miejsce do przypięcia smyczy pod klatką piersiową: pozwala na to mała pętelka u dołu szelek. Ja nie jestem jednak zwolennikiem mocowania linki w tym miejscu, więc nie korzystam z tej możliwości.

I już wypatrzył coś między drzewami… 🙂
Aktywnie? Tylko z Non-stop dogwear!

Testy uprzęży Line Harness uznaję za spektakularny sukces. Jako że znam inne produkty firmy, nie spodziewałam się problemów – i nie zawiodłam się. Chętnie sięgam po szelki nie tylko podczas aktywnych wycieczek, ale i codziennych spacerów. Beryl zadaje szyku w chabrowym odcieniu, a ja jestem spokojna o jego komfort i bezpieczeństwo. Polecam z czystym sumieniem!

Aktywnie i pysznie

Wraz z szelkami otrzymaliśmy również smaczny dodatek: mokrą karmę Wild Fish Energy Pâté. Beryl, jako zdeklarowany miłośnik ryby, pokochał przysmak od razu. Karma ma dosyć zwartą, ale kruchą konsystencję – wykładając ją do miski, rozdrabniałam ją, ściskając kartonik, by nie trzeba było używać sztućców. Zapach jest bardzo intensywny, jak to zwykle bywa z rybnymi delicjami. Dla Beryla to oczywiście niezaprzeczalna zaleta.

Ekologiczny kartonik, a w środku pyszna rybka.

Wild Fish Energy Pâté zawiera aż 80% ryby. Wszystkie składniki pasztetu mają jakość żywności dla ludzi. Co ważne, karma pakowana jest w przyjazne dla środowiska kartoniki. Posiadają one perforację, która pozwala otworzyć pasztet bez użycia nożyczek. Bardzo się nam to przydało podczas weekendowego wypadu do Białowieży.

Poręczne i wygodne.

Sądząc po tym, jak szeroko otwartymi oczami Beryl wpatrywał się w otwierane opakowania karmy i jak ochoczo wyjadał ją z miski, pasztet bardzo mu zasmakował. Jeśli jesteście właścicielami fanów rybnego smaku, a także zależy Wam na zdrowych składnikach wysokiej jakości, przyjrzyjcie się bliżej Wild Fish Energy Pâté – warto!

Zajrzyj również tutaj

Ta witryna wykorzystuje pliki cookies. Czy zgadzasz się na to? Jasne! Dowiedz się więcej...