Frodo miał swój pierścień, król Artur miecz Excalibur i Rycerzy Okrągłego Stołu, Hawkeye łuk… Moim atrybutem od jakiegoś czasu jest Liker i czuję się co najmniej jak władca wszechświata. Jeśli i Wy chcielibyście zawładnąć psią galaktyką, zapraszam do dalszej lektury.
Radość największa ze wszystkich
Beryl jest stuprocentowym wyżłem. Jeśli ja nie zadbam o atrakcje na spacerze, sam je sobie znajdzie. Niekoniecznie takie, które mi odpowiadają. Z tego powodu cenię sobie niezwykle wszelkie atrybuty, które pomagają w skupieniu jego uwagi na mnie i zadaniach, jakie mu proponuję. Przerobiłam już wiele takich akcesoriów: szarpaki z futrem, ażurki, gumowe, bezpieczne patyki, ringi, piłki… Nic, absolutnie nic, nie może równać się z Likerem.
Pomarańczowa, miękka piłka na sznurku albo taśmie. Pomyślelibyście, że to narzędzie władzy absolutnej i źródło niekończącej się rozrywki? Tak właśnie opisałabym Likera. Smaczki? E tam. Mięsko? No dobra, poczęstuję się, ale szybko wrócę do swoich zajęć. Liker? TAK! PROSZĘ! TERAZ! To najlepsze podsumowanie tego, jak wysoko w skali od 1 do 10 oceniam tę zabawkę. Czyli na jakieś 100, rozumiecie. ?
Wszechstronność przez duże W
Przetestowaliśmy Likera w wielu różnych sytuacjach, między innymi w odwołaniu od latających bardzo szybko i nisko małych ptaszków, które Rudy wprost uwielbia ganiać. Zadziałał. Tak samo dobrze sprawdzał się jako nagroda przekazywana Berylowi przez pozoranta na końcu śladu. Niezaprzeczalną jego zaletą jest to, że pozwala nie tylko na aportowanie czy przeciąganie się z psem, ale i daje się wygodnie memłać. A to ostatnie jest ulubioną strategią radzenia sobie mojego psa w trudnych sytuacjach. Dlatego Liker nie tylko wprowadził nas w nowy wymiar zabawy, ale i zaoferował wyżłowi bezpieczną przestrzeń.
Niewiarygodna trwałość
Mam wrażenie, że sama piłka jest niezniszczalna. Beryl gryzł ją namiętnie, a mimo to, oprócz oczywistych śladów po ostrych ząbkach, nic się z nią nie dzieje. Nie odpadają żadne drobne fragmenty, nie robią się większe dziury… Jedyne, co nam się podniszczyło, to sznurki. W Likerze Lumi fluorescencyjny sznur jest jasny, więc bardzo szybko się brudzi, co jednak jest naturalną koleją rzeczy przy użytkowaniu każdej zabawki. Za to sznurek w modelu Cord wygląda praktycznie jak nowy – przez jego fakturę i kolory nie widać na nim zabrudzeń.
Oba sznurki udało się Berylowi podczas zabawy rozwiązać, co na szczęście naprawiliśmy w mgnieniu oka. Wystarczyły dwa od nowa spreparowane supełki i kryzys został zażegnany. Poza tym do takiej sytuacji prawdopodobnie nigdy by nie doszło, gdyby Rudy nie ukradł mi kilka razy obu Likerów ze specjalnej, sekretnej kryjówki, którą dla nich wymyśliłam. Okazała się jednak dość jawna, a Beryl po raz kolejny dowiódł swojego sprytu. Poczęstował się zabawkami i zrobił sobie z nich tymczasowe gryzaki, rozwiązując sznurki w trymiga.
Liker – to jest to!
Bez koloryzowania mogę powiedzieć, że Likery zajęły pierwsze miejsce na liście naszych ulubionych zabawek. Naszych, bo ja zachwycam się nimi tak samo jak wyżeł. Miło jest mieć świadomość, że podczas spaceru to ja dzierżę tę największą na świecie radość i że to właśnie ode mnie Beryl może ją dostać. Bardzo ułatwia i uprzyjemnia nam to codzienne zadania. Ponadto cenę uważam za bardzo przystępną, zwłaszcza biorąc pod uwagę różne zastosowania i trwałość zabawki. Dlatego zachęcam Was gorąco: zamawiajcie, a potem lećcie wraz z psem podbijać świat! Z Likerem na pewno się Wam uda. ?