Fafik
Fafik ma trzy lata i jest nieduży. Nie przepada za innymi psami, zwłaszcza większymi – trochę się ich boi i nigdy nie jest pewny, jak na niego zareagują. Gdy widzi jakiegoś z daleka, siada na ziemi i nieruchomieje. Wczoraj na spacerze dokładnie tak się stało. Właściciel Fafika próbował przywołać go do siebie, ale Fafik, przestraszony zbliżającym się sporym samcem, nie chciał się ruszyć. Pan podszedł do niego i przycisnął do ziemi – bardzo gwałtownie i mocno. Fafik zapiszczał i usłyszał, jak opiekunka zbliżającego się psa zapytała: „Proszę tak nie robić, to go boli”. „Trzeba się trochę bardziej postarać, żeby go zabolało” – odpowiedział niespecjalnie przejęty właściciel Fafika.
Kora i Atos
Kora i Atos to dwa duże psy. Dorastały razem i od zawsze mieszkają ze swoimi właścicielami w dużym domu z wielkim ogrodem, z którego nigdy nie wychodzą. Nie wiedzą, czym jest długi spacer po lesie, podczas którego można węszyć i swobodnie eksplorować. Złoszczą się, gdy tylko ktoś zbliży się do płotu, i oszczekują wszystkich. Ich pan i pani irytują się, gdy podczas rzadkich wyjść do weterynarza psy są niespokojne, pobudzone, szarpią się na smyczach i ciągną do innych psów. A przecież nic dziwnego – ich świat ogranicza się do ogrodu, który właściciele uważają za w zupełności wystarczający do zaspokojenia ich spacerowych potrzeb. Kora i Atos czasem chcieliby zapytać ich: „A jak wy byście się czuli, gdyby po pięciu latach ciągłego przebywania w jednym pokoju ktoś wreszcie pozwolił wam wyjść na zewnątrz? Nie bylibyście podekscytowani?”.
Misia
Misia to słodka, śliczna psinka. Ma przyjazne, łagodne usposobienie i niezwykle puszystą sierść. Nie jest mała, ale budzi zaufanie wszystkich. Ma też ludzkiego brata, Kajtka, którego rodzice bardzo chcieli, by ich syn wychowywał się z psem. Misia lubi Kajtka, ale i trochę się go boi. Kajtek nie wie bowiem, że gdy ciągnie ją za ogon, sprawia jej ból, a gdy zbliża buzię do jej pyszczka, by pocałować ją w nos albo w ucho, Misia czuje się niekomfortowo. Oblizuje się wtedy nerwowo i próbuje odwracać głowę, ale Kajtek łapie ją za uszy i przytrzymuje. Rodzice nie powiedzieli mu, że każdy pies ma swoją przestrzeń osobistą, którą trzeba szanować, a niektóre gesty i zachowania mogą być dla niego nieprzyjemne. Kiedyś Misia warknęła na Kajtka, gdy wyjątkowo mocno pociągnął ją za sierść. Niestety właściciele skarcili ją wtedy, ale nie wytłumaczyli nic synkowi.
Brutus
Brutus to niewielki piesek z wieloma trudnościami. Właściciele adoptowali go, nie znając jego przeszłości. Bardzo ich kocha, tak samo jak ich córkę, Asię, ale czuje się na spacerach bardzo niepewnie. Oszczekuje z daleka rowerzystów i samochody, a także inne psy. Gdy Asia wyprowadza Brutusa – a robi to bardzo często, bo jej rodzice są niezwykle zajęci – nie zawsze udaje jej się utrzymać go na smyczy. Już kilka razy wyrwał się jej i podbiegł do innych psów, by na nie naszczekać. Właściciele tych psów zawsze bardzo złoszczą się na Asię i Brutusa. On wie o tym, ale nie potrafi reagować inaczej, a Asia nie jest w stanie mu pomóc – to przecież tylko dziecko, które w razie wypadku nawet nie będzie w stanie zabrać go do weterynarza.
Gary
Gary jest silnym, dużym i szybkim psem. Na spacerach nie lubi trzymać się blisko opiekunki – jego żywioł to bieg, przestrzeń, zapachy i niezależność. Właścicielka okropnie się tym denerwuje, ale puszcza go luzem, bo wie, że potrzebuje aktywności. Gary jednak nie lubi do niej wracać. Gdy oddali się na dłużej albo gdzieś zawęszy, a potem wraca, ona okropnie krzyczy i nigdy go nie chwali. Im bardziej pani się denerwuje, tym mniej Gary lubi przebywać blisko. Nic dziwnego – to błędne koło. Poza tym jego opiekunka nigdy nie ćwiczyła z nim przywołania na lince ani nie wzmacniała pozytywnych skojarzeń z imieniem Gary’ego. Dlatego on woli biec przed siebie.
Dwa końce smyczy
Imiona psów z powyższych historii są przypadkowe, ale same opowieści bazują na tym, co zdążyłam zaobserwować wśród właścicieli psów, odkąd Beryl pojawił się w naszym życiu. Nie jestem alfą i omegą – nikt nie wie wszystkiego i każdy robi błędy, a te, które sama popełniłam, zaserwowały mi bardzo trudne i bolesne lekcje. Jednak brak dbałości o podstawowe potrzeby psów po prostu ogromnie mnie smuci. Nasi czworonożni przyjaciele są od nas całkowicie zależni, ale to żywe, czujące istoty, którym jesteśmy winni szacunek. Codziennie wymagamy od nich wielu rzeczy, które są dla nich nienaturalne. Pomijanie ich dobrobytu i odbieranie im szansy na prawdziwie dobre samopoczucie jest czymś, z czym się nie godzę.
Ta garść opowieści inspirowanych obserwacją rzeczywistości otaczającej mnie od sześciu lat nie wyczerpuje listy postaw właścicieli psów, które mnie martwią. Mogłabym również napisać post o tym, jakie zachowania mnie budują, cieszą i sprawiają, że sama zastanawiam się nad tym, jak być lepszym opiekunem Beryla. Dziś jednak robię miejsce na smutek.