Być może są na tym świecie ludzie, którzy na wieść o tym, że karmię psa liofilizowanymi przysmakami, powiedzieliby, że upadłam na głowę. Ja jednak powiem tak: dawno nie wpadło w nasze łapki coś tak fantastycznego! 🙂
Liofilizowane smaczki Kiwi Walker testowaliśmy w ramach współpracy z plebiscytem TOP for DOG dzięki uprzejmości firmy Ofiufiu. Do testów podchodziłam z ogromną ekscytacją – wcześniej tylko okazyjnie podawałam Berylowi przysmaki w takiej formie, a tym razem do testów miał dołączyć również Mistral. Kolorowe i śliczne opakowania Kiwi Walker kusiły wyglądem… jak się okazało podczas testowania, zawartość w niczym mu nie ustępuje 🙂
Liofilizacja to jedna z najskuteczniejszych metod konserwowania żywności. Podczas tego procesu żywność nie traci wartości odżywczych, witamin ani składników mineralnych. Odprowadzenie wody sprawia, że produktom liofilizowanym nie grożą bakterie ani grzyby. Ja sama znam liofilizowane posiłki z życia górołaza – są zaskakująco smaczne i naprawdę nie ustępują w niczym bardziej tradycyjnym daniom. Dlaczego by więc nie podać „liofilu” również psiakom? 😉
Moje wyżły mówią, żeby zdecydowanie podawać – i to w jak największych ilościach! My testowaliśmy cztery smaki: gruszkę, tuńczyka, kurczaka oraz wątróbkę drobiową ze szpinakiem i dynią, ale dostępnych wersji jest więcej – znajdziecie je na stronie internetowej. A składy, zapytacie? Proste i przejrzyste! To, co w nazwie, i nic więcej 🙂 Przysmaki są drobne, więc idealne do treningu, nie brudzą rąk i nie lepią się. Mają też jedną niewątpliwą zaletę… Nie kończą się! Słoiczki, choć mogą wydawać się niewielkie, wystarczają na naprawdę długo.
Co tu dużo mówić? Liofilizowane przysmaki Kiwi Walker to zdecydowanie hit. My polecamy, a Wy pamiętajcie, że możecie głosować na nie w plebiscycie TOP for DOG!