W ostatnim czasie zdecydowałam się wprowadzić karmę mokrą do diety Beryla w ramach nie tylko okazjonalnego smakołyku czy nagrody podczas tropienia, ale jednego posiłku dziennie. Naturalnie zainteresowałam się więc nowościami na rynku tych produktów i z ciekawością wypatrywałam interesujących opcji. I wtedy do TOP for DOG zgłosiła się Syta Micha. Nie mogłam nie dać szansy tym puszkom.
Syta Micha, czyli polska marka z 2019 roku, swoje produkty opracowuje przy współpracy z dietetykiem i technologami żywności. Nie stosuje zbóż, konserwantów, sztucznych aromatów, soli, cukru, gliceryny ani innych ulepszaczy. W ofercie znajdziemy karmę suchą i mokrą, suszone mięso, gryzaki, przysmaki, funkcyjne kości do żucia i ciastka.
Mokra karma Syta Micha
W łapy i pysk Beryla wpadły cztery smaki mokrej karmy: cielęcina z morelami i dynią, jagnięcina z cukinią i pomidorami, wołowina z marchewką i jabłkiem oraz indyk z kaczką i jeżynami. Jak widzicie, trzy na cztery z tych puszek są monobiałkowe, więc nawet psi alergicy znajdą w ofercie coś dla siebie. Puszki zawierają około 20% mięsa mięśniowego, a dodatkami są warzywa i owoce, olej z wiesiołka, zioła oraz witaminy i minerały. W karmie znajdują się również podroby.
W liście informacyjnym, który dostałam, firma deklaruje, że karma posiada widoczne kawałki mięsa, podrobów, owoców i warzyw. Rzeczywiście – była to pierwsza rzecz, która zwróciła moją uwagę. Gołym okiem widać jeżyny towarzyszące indykowi czy kawałki cukinii w wersji z jagnięciną. Bardzo lubię takie karmy!
Zadowolony psi brzuch
Beryl nie należy do szczególnie wybrednych psów. Większość rzeczy, które mu proponuję, spotyka się z większym lub mniejszym uznaniem. W przypadku Sytej Michy muszę jednak powiedzieć, że dawno żadna karma tak mu nie zasmakowała. Producent opisuje ją jako delikatną dla układu pokarmowego psa, co potwierdza brzuch Beryla. Sądząc po, ekhm… naturalnych konsekwencjach spożywania pokarmu, Syta Micha to strzał w dziesiątkę. ? Żadnych problemów jelitowych czy żołądkowych, żadnych niepokojących reakcji – czysta satysfakcja!
W przypadku karm mokrych jednym z wyznaczników jakości jest dla mnie zapach. Jeśli zawartość puszki pachnie świeżym mięsem, a w środku widać opisywane przez producenta dodatki, to mamy już połowę sukcesu. Tak właśnie było w przypadku Sytej Michy – zapach atrakcyjny, choć niezbyt intensywny, i wspomniane już składniki, które można odróżnić w karmie.
Lokalnie dobra jakość
Bardzo lubię wspierać polskie firmy. Dzięki temu, że poznałam Sytą Michę, mogę zapisać kolejnego producenta na listę tych, do których wrócę z przyjemnością. Karmy mówią same za siebie: to dobry, polski produkt wysokiej jakości. Beryl potwierdza i poleca!