Ballada o świetnym spacerze

przez Beryl i spółka
Ballada o świetnym spacerze

Dzień dobry, cześć i czołem! Siedzicie wygodnie w swoim ulubionym fotelu? Macie pod ręką pyszną kawę albo aromatyczną herbatę? Pies grzeje Wam stópki? Tak? Doskonale – jesteście zatem gotowi na „Balladę o świetnym spacerze”. 🙂 Zapraszam! Opowiem Wam, jak wspaniale spędziliśmy czas w ostatni weekend.

Beryl i jego nowa koleżanka, Czesia

Jakiś czas temu przez internet skontaktowała się ze mną Ewa, właścicielka uroczej Czesi, którą widzicie na zdjęciu wyżej. Pytała, czy nie chciałabym spotkać się z nią i Czesią na równoległy, spokojny, linkowy spacer. Nie muszę chyba mówić, że serduszko od razu zabiło mi mocniej, gdy przeczytałam powyższe przymiotniki – dość trudno było mi do tej pory znaleźć kompanów spacerowych, którzy szanują charakter mojego psa i rozumieją osobowość własnego oraz są otwarci na stopniowe, rozważne zapoznawanie z sobą zwierzaków. Porozmawiałyśmy chwilę z Ewą o naszych psach i ich charakterach, a potem zaczęłyśmy szukać terminu na spotkanie. W zeszłą sobotę udało nam się wybrać na obchód Lasu Kabackiego.

Zarówno Beryl, jak i Czesia mają problemy z opanowaniem emocji, dlatego nie nastawiałyśmy się na szalone zabawy czy gonitwy – raczej na walkę o spokojny spacer równoległy w lesie pełnym psów i ludzi. Chyba trochę nie doceniłyśmy naszych psów, bo spacer przebiegł duuużo spokojniej, niż się spodziewałyśmy. Co prawda Czesia na początek postanowiła zapobiegawczo kłapnąć na Beryla zębami przy pierwszej próbie wzajemnego obwąchania, ale niczym niezrażone ruszyłyśmy dalej i po jakimś czasie żadna z nas już o tym nie pamiętała. Miałyśmy za to okazję doświadczyć tego, co nieuniknione w Lesie Kabackim podczas weekendu, czyli zupełnie nieodwoływalnego psa w zdecydowanie zbyt bliskiej okolicy naszych psów. Odbębniłyśmy ten element w zasadzie na samym początku spaceru. Ledwie weszłyśmy głębiej w las, a już przy naszych nogach pojawił się mały, biały przybysz, którego właściciel zabrał na bieganie. Pies był wytrwały i ani mu było w głowie odejść od nas, nie mówiąc już o tym, by na wołanie wrócić do właściciela, mimo mojego „odejdź” i prób zablokowania mu dostępu do Beryla. W pewnym momencie Rudy warknął, wyraźnie już zirytowany. Za chwilę przy nas pojawił się właściciel, który odciągnął psa, ale gdy przebiegli kilkanaście kroków, znowu go puścił. Co wtedy zrobił pies? Oczywiście, że podbiegł do nas ponownie! Tym razem właściciel, który po raz drugi musiał wrócić do nas po podopiecznego, puścił go już nieco dalej, ale komentarz tak czy inaczej mam na to jeden: jeśli nie panujesz nad swoim psem, to prowadź go na smyczy, a już zwłaszcza w lesie pełnym zwierzyny, innych psów i ludzi.

Może jak usiądziemy sobie wyżej, to żaden nieproszony gość się do nas nie zbliży?

Na szczęście podczas dalszej części spaceru przyczepił się do nas na chwilę jeszcze tylko jeden pies, gdy już wracałyśmy do domów. Poza tym wycieczka przebiegła w bardzo miłej, przyjaznej atmosferze, a psiaki dzielnie ćwiczyły równoległe poruszanie się bez nadmiernej ekscytacji. Oczywiście całą przechadzkę przegadałyśmy z Ewą w zasadzie tylko o psach, bo o czym mogą gadać dwie psiary przez półtorej godziny spacerowania po polach? 😉 Cenię takie rozmowy i spotkania: to świetna okazja do wymiany poglądów i doświadczeń. Podczas gdy my rozmawiałyśmy, psy szły i szły, i szły. Co jakiś czas Beryl i Czesia podejmowali próbę rozpoczęcia zabawy, ale miałyśmy ciągle wrażenie, że trochę by chciały, a trochę nie wiedzą, jak to zrobić, żeby się nadmiernie nie rozkręcić. Nie puszczałyśmy więc czworonogów luzem, zgodnie stwierdzając, że na gonitwy i zabawę przyjdzie jeszcze czas. Jak widzicie na zamieszczonych wyżej zdjęciach, udało nam się usadzić zwierzaki we względnie bliskiej odległości i zrobić im zdjęcia – ja tam uznaję to za spory sukces! Tak samo jak to, że przez znaczną część spaceru oba psiaki szły zgodnie łapa w łapę, przyzwyczajając się do swojej obecności.

Jedno obok drugiego, bez niepotrzebnych nerwów i napięć.

Już sama spokojna przechadzka była przemiła, ale na sam koniec spaceru psiaki sprawiły nam jeszcze większą niespodziankę. Już przy samym parkingu, gdzie miałam zapakować Beryla do samochodu i pożegnać dziewczyny, zaczepił nas przechodzień, którego uwagę zwrócił Beryl. Nawiązała się krótka rozmowa, a wtedy psy… postanowiły rozpocząć bardzo przyjacielskie zapasy. 🙂 Stało się to w mgnieniu oka i w zasadzie w ogóle tego nie planowałyśmy, ale oba zwierzaki bawiły się tak przyjaźnie, że postanowiłyśmy im przez chwilę nie przerywać. Gdy emocje za bardzo wzrosły, rozdzieliłyśmy psy, by zakończyć w spokojnej atmosferze i nie zmarnować półtoragodzinnego spaceru, który dał taki świetny rezultat. Śmiało można stwierdzić, że nasze spotkanie było sukcesem – psiaki pokazały klasę i doskonale sobie poradziły. Po tym doświadczeniu tym bardziej z całego serca polecam spacery równoległe. Moja miłość do nich i do linki treningowej narodziła się podczas zajęć z moją fantastyczną Magdą z Talk with Dog, a teraz, gdy mogę na żywo obserwować i szlifować efekty naszej pracy, tym bardziej wszystkimi kończynami podpisuję się pod taką formą spacerowania.

Spokój, cisza i foteczki.

Z Ewą już umawiamy się na kolejny spacer, ucieszone tak pozytywnym początkiem relacji Beryla z Czesią. Przebieramy z Berylem łapkami i cieszymy się, że trafiliśmy na kogoś chętnego do rozsądnej, świadomej socjalizacji. To niesamowite uczucie, gdy widzi się, jak psy w sprzyjających warunkach zaczynają panować nad swoimi zachowaniami, wyciszają emocje i uczą się siebie nawzajem.

Jeśli macie podobne doświadczenia z psich spacerów albo zmagacie się z przeciwieństwem spokoju, piszcie! Chętnie wymienimy się doświadczeniami. 🙂

Łapa!

Monika | Beryl i spółka

Zajrzyj również tutaj

Ta witryna wykorzystuje pliki cookies. Czy zgadzasz się na to? Jasne! Dowiedz się więcej...