Rozmyślałam nad tym, o czym Wam dzisiaj napisać, od wczoraj. Rozmyślałam naprawdę intensywnie, ale jakoś nie mogłam wymyślić niczego konkretnego. A potem z pomocą przyszedł mi wyżeł. Dziś tak się złożyło, że mimo soboty przez większość dnia byłam poza domem. Po takich dniach pies bardzo cieszy się z powrotu swojej osoby. Weszłam do mieszkania, zaparzyłam herbatę, wzięłam laptopa, usiadłam na łóżku… Rudy wskoczył i położył się obok, i tak sobie siedzimy. Psisko właśnie ogrzewa mi stopy, a ja myślę sobie, że przecież nie zawsze trzeba konkretnie, poważnie, o problemach albo wielkich sukcesach. Czasem można napisać tak po prostu, o dobrym wieczorze w domu czy miłym spacerze. Włączam zatem muzykę i zabieram Was w nieuporządkowaną, spontaniczną podróż po niezorganizowanych przemyśleniach, planach na najbliższe dni, wspomnieniach lata i innych. 🙂 Chodźcie!
Życie nie rozpieszcza, ale walczymy!
Tydzień, który minął od ostatniego wpisu, nie należał do najłatwiejszych. Mam teraz gorący okres w pracy, sporo spraw do załatwienia poza firmą, a czasu na spokojne przechadzki po jesiennych liściach bardzo niewiele. Po Rudym od razu widać niedobór wspólnie spędzanego czasu: w domu tuli się do nas jeszcze bardziej niż zwykle, ze spacerów do domu wraca wyjątkowo niechętnie, a w mieszkaniu najchętniej wszędzie szedłby z nami. Staram się łapać drobne chwile, kiedy piję kawę, w tle leci ulubiona muzyka, a Beryl przy mnie leży, albo gdy idziemy na spacer, który jest względnie krótki, ale jednocześnie bardzo spokojny i przyjemny dla nas obojga. Zamiast siadać z komputerem przy biurku, siadam na łóżku, bo wtedy mojemu czworonożnemu rzepowi łatwiej się do mnie przykleić. I tak się przyklejamy, żeby cieszyć się swoim towarzystwem i rekompensować sobie wszystkie braki.
Na spacerach raz się nam coś uda, a raz wręcz przeciwnie. Czasem w obrębie jednej przechadzki mam pełen przegląd umiejętności oraz problemików Beryla: na początku mija pięknie kilka psów czy osób, a na końcu czymś się ekscytuje i zaczyna kręcić kółka na lince, jakby chciał wyrwać mi się z szelek i pobiec na oślep przed siebie (czyli z dużym prawdopodobieństwem pod samochód). Jednak każdy element spacerowy do czegoś się nam przydaje. Dzięki nakręcaniu się Beryla odkryłam, jak dobrze potrafię na niego wpłynąć spokojnym tonem i dotykiem. Gdy emocje buzują tak mocno, że zaczynają wypływać z kotła, w którym się gotują, zatrzymujemy się na chwilę, siadamy i głaszczę. Głaszczę. Głaaaaaszczę. Powoli i spokojnie. Wyciszenie Rudego zawsze chwilę zajmuje, ale jestem w stanie pomóc mu to zrobić. To świetne uczucie! Młody urzeka mnie też, gdy pląsa sobie radośnie kilka kroków przede mną, a potem się mu przypomina, że hej, tam w saszetce po lewej stronie ludzkiej osoby czekają smaczki, więc w sumie warto spróbować się ładnie ustawić, bo a nuż coś wpadnie prosto do pyszczka. Mądra z niego bestia, powiem Wam, i ma w sobie dużo wrodzonego sprytu. Mimo niektórych naszych problemów nigdy nie zamieniłabym go na żadnego innego psa. Mnóstwo mnie nauczył i wciąż uczy – planuję napisać o tym osobny wpis, bo wyżeł jest jedną wielką lekcją życia, więc materiału mam pod dostatkiem.
W najbliższych dniach chciałabym trochę odpocząć z Berylem u boku: pospacerować po lesie i polach, porobić ładne zdjęcia, po prostu pobyć. Przy obecnej pogodzie nieco trudno usiąść na polu i przez kwadrans ćwiczyć nicnierobienie, ale postaramy się jakoś obejść przeszkody. Chłopakowi brakuje też ostatnio spacerów z psimi znajomymi. Aby trochę to nadrobić i odświeżyć kulturalne zachowania, wybieramy się jutro na spacer w nowym towarzystwie. Będzie linkowo, bo Beryl i jego nowa koleżanka potrzebują chwili, by ostudzić emocje. Spróbujemy przejść się równolegle i nie pozwolić bestiom wyrwać nam barków ze stawów. Jeśli okoliczności przyrody będą sprzyjające i dojdzie do wyjątkowo korzystnej koniunkcji ciał niebieskich, to może się nawet szalone wilki powąchają. Jestem bardzo ciekawa spotkania. Mam nadzieję, że wystarczy mi kończyn na zrobienie jakichś zdjęć. Jeśli tak, to obiecuję, że zamieszczę na blogu krótką relację. 🙂
A jak Wam mijają ostatnie dni? Co porabiacie? Korzystacie z jesieni czy raczej czekacie, aż zmieni się w cokolwiek innego, choćby w mroźną zimę? 🙂
Łapa!
Beryl i spółka