Gdyby zastanowić się, jak dużo na co dzień nagradzamy psa w różnych sytuacjach codziennych i treningowych, prawdopodobnie okazałoby się, że wychodzi z tego całkiem spory posiłek! Dlatego nie tylko w przypadku karmy, ale i przysmaków treningowych stawiam na jakość. A właśnie jakością podpisują się kiełbaski treningowe Mirals, które miałam przyjemność przetestować w ramach współpracy ambasadorskiej z plebiscytem TOP for DOG.
Mirals to… po prostu mięso. Składy są proste, czyste i nie budzą wątpliwości ani podejrzeń. Szeroki wachlarz dostępnych smaków pozwala każdemu właścicielowi psa wybrać to, co najbardziej smakuje i służy jego pupilowi. Fakt, że poszczególne smaki zawierają jedno źródło mięsa, ułatwia sprawę w przypadku psich alergików. Ponadto dzięki różnym gramaturom łatwiej dopasować rozmiar kiełbaski do rozmiaru psiaka i do naszych potrzeb.
Konsystencja kiełbasek jest bardzo przyjemna – na tyle zwarta, by nie rozpadały się w drobny pył przy próbie krojenia, ale na tyle miękka, by zachęcić nawet te psiaki, które nie przepadają za zbyt twardymi przysmakami. Kiełbaski da się pokroić nawet na bardzo drobne kawałki. Dzięki temu wzrasta ich wydajność, a my mamy dużo drobnych nagród na trening. Nie musimy obawiać się o przekarmienie psa czy zbytnie obciążenie jego żołądka.
Jeśli chodzi o smakowitość kiełbasek i to, jak się trawiły, brzuchy moich psów mówią o tym najlepiej. Nie było absolutnie żadnego problemu ze strony ich układów pokarmowych. Choć pierwotnie testować miał tylko Beryl, to Mistral załapał się jeszcze na ostatnie z testowanych kiełbasek. Nawet brzuszek szczeniaczka był szczęśliwy!
Pamiętajcie, że na kiełbaski Mirals będziecie mogli zagłosować w tegorocznym TOP for DOG 🙂