W tył zwrot: zakaz wprowadzania psów do Lasu Kabackiego

przez Beryl i spółka
W tył zwrot: zakaz wprowadzania psów do Lasu Kabackiego

Światem psiarzy z Warszawy i okolic zatrzęsła ostatnio wiadomość wagi ciężkiej: ustanowiono całkowity zakaz wprowadzania psów do Lasu Kabackiego. Osobiście, jak wielu innych właścicieli psów, buntuję się przeciwko tej decyzji. Dzisiaj więc o tym, czy według mnie była potrzebna.

Las Kabacki – rezerwat

W ramach wprowadzenia do tematu odsyłam Was do artykułu z bloga Podróże z psem. Według mnie w pigułce przedstawia problem i porusza wszystkie najważniejsze kwestie. W rozmowie z zastępcą dyrektora Lasów Miejskich Warszawa przeczytacie między innymi, że Las Kabacki to rezerwat, w którym prowadzona jest czynna ochrona przyrody, oraz że niedawno wprowadzony plan realizowania tej ochrony był opracowywany przez siedem lat. W efekcie przy wejściach do Lasu Kabackiego stanęły nowe tabliczki, które informują, że obowiązuje zakaz wprowadzania psów na teren rezerwatu. I tak, jest to całkowity zakaz, a nie, jak to było wcześniej, ograniczenie wprowadzające obowiązek trzymania psa na smyczy.

Przyznam szczerze, że moją pierwszą reakcją na tę wiadomość była złość. Pomieszana ze smutkiem, ale jednak złość. Wiecie, taka, która dusi w gardle i prawie wyciska łzy z oczu. Poczułam się, jakby ktoś odebrał mi to, co jest największym skarbem naszej okolicy, gdy ma się psa. Odkąd mam Beryla, odwiedzamy Las Kabacki sami, ze znajomymi, podczas treningów i tak dalej. Czy raczej „odwiedzaliśmy”. Jednak w wywiadzie, do którego link podałam powyżej, czytamy, że są i tacy, którzy się z tej decyzji ogromnie cieszą. Ci będą mogli wreszcie spokojnie biegać, spacerować czy jeździć na rowerze i nie podbiegnie do nich żaden pies.

Nie tak dawno w Lesie Kabackim

Sami sobie winni

Reakcje psiarzy na zakaz były raczej jednoznacznie negatywne – przynajmniej te, które przeczytałam na różnych stronach i blogach, a przeczytałam ich sporo. Jednak wśród komentarzy znalazły się i głosy sugerujące, że psiarze trochę sami są sobie winni zakazu wprowadzania psów do lasu. Przede wszystkim dlatego, że wielu z nich nie przestrzegało obowiązującego wcześniej przepisu, który nakazywał prowadzić psa na smyczy.

Trudno się z tym nie zgodzić. Za szczeniaka Beryl, zanim jeszcze odkrył, jak fajnie jest ganiać zwierzynę, również czasami biegał po lesie luzem. Potem jednak trafił na linkę, bo wiedziałam, że chętnie odbiega i za ptakami, i za zapachem. Nie chciałam ryzykować zdrowiem i życiem mieszkańców lasu ani samego Beryla. Jednak na co dzień, spacerując po Lesie Kabackim, faktycznie widywaliśmy mnóstwo psów biegających luzem, których właściciele nie przejmowali się tym, że ich psy nie wracają na wołanie albo biegają poza zasięgiem ich wzroku (swoją drogą zadziwia mnie, że ludzie potrafią tak bardzo nie przejmować się tym, co dzieje się z ich psem, gdy tracą go z oczu).

Linkowy Beryl w Lesie Kabackim

Od dziś zakaz wprowadzania psów!

Oczywiście pies biegający luzem po lesie przede wszystkim stanowi zagrożenie dla zwierzyny. Ponadto może być uciążliwy dla innych spacerowiczów, biegaczy czy rowerzystów. Nie wszyscy lubią, gdy wyżeł z ADHD (ekhm!) podbiega do nich i próbuje oblizać im twarz. Nie wszyscy też czują się komfortowo, gdy widzą na przykład dużego psa, który bez smyczy przemyka po ścieżce albo między drzewami. Rozumiem, że niektórzy mogą bać się psów lub ich po prostu nie lubić. Czy jednak zakaz wprowadzania psów do Lasu Kabackiego faktycznie był koniecznością?

Według mnie nie. Drogę do zwiększenia komfortu wszystkich bywalców lasu widziałabym raczej w ostrzejszym egzekwowaniu wcześniej obowiązujących przepisów niż w nakładaniu nowego zakazu. Podobno byłoby to trudne, ale według mnie przy odrobinie dobrych chęci dałoby się wypracować jakieś rozwiązanie. W obecnej sytuacji niesłusznie cierpią również ci, których pies nigdy nie pogonił żadnej sarny ani nie podbiegł do żadnego biegacza, rowerzysty czy dziecka w wózku, bo w lesie był zawsze wyprowadzany na smyczy.

Nie przekonuje mnie też argument o tym, że psy zapachem i szczekaniem płoszą i stresują zwierzynę. To oczywiście prawda, ale wśród odwiedzających las ludzi można by z powodzeniem wskazać wielu takich, którzy są bardziej hałaśliwi niż niejeden pies oraz zostawiają po sobie w rezerwacie niezliczone ilości śmieci. Zwłaszcza w weekendy Las Kabacki tętni życiem i jest pełen zapachów oraz dźwięków, które dzikim zwierzętom w normalnej sytuacji są obce. Poza tym również ludzie nieposiadający psów łamią przepisy. Niezliczoną ilość razy widziałam rowerzystów przemieszczających się z prędkością światła po ścieżce, którą według oznakowań mogą się poruszać tylko piesi.

Treningi takie jak ten nie będą już możliwe…

Co dalej?

Trudno powiedzieć. Jednego jestem pewna: mnóstwo osób nowy zakaz wprowadzania psów po prostu zlekceważy i będzie wolało zapłacić kilka mandatów, niż stracić jedno z najatrakcyjniejszych miejsc spacerowych na mapie Warszawy. Szczerze zresztą wątpię, że kontrole w Lesie Kabackim zostaną zaostrzone – nawet mimo ich większej częstotliwości. Przez całe trzy i pół roku spacerów z Berylem patrol jeden jedyny raz zwrócił mi uwagę, że pies w lesie powinien być na smyczy. Na pouczeniu się skończyło.

Tak czy inaczej niesmak pozostaje. Jeszcze kilka dni temu żałowałam, że nowe miejsce, do którego przeprowadzamy się już niedługo, leży dalej od Lasu Kabackiego niż nasze obecne mieszkanie. Teraz w zasadzie wszystko mi jedno, a wręcz cieszę się, że będę mogła spacerować bez świadomości tego, że łamię prawo. Przykre tylko, że Polski chyba jeszcze długo nie będzie można nazwać naprawdę psiolubnym krajem i że w kwestiach istotnych dla społeczeństwa wciąż brakuje dialogu.

A co Wy myślicie o zaostrzeniu przepisów? Jakie emocje budzi w Was ten temat? Ciekawa jestem Waszych opinii.

Łapa!

Monika | Beryl i spółka

Zajrzyj również tutaj

Ta witryna wykorzystuje pliki cookies. Czy zgadzasz się na to? Jasne! Dowiedz się więcej...