Wyżeł: wielki powrót

przez Beryl i spółka
Wyżeł węgierski

Jest kilka kwestii, które w prowadzeniu bloga są dla mnie najtrudniejsze. Należą do nich regularność (jak zapewne zdążyliście się zorientować :)), tworzenie pierwszego wpisu, przedstawianie się i powroty po przerwie. Dziś mierzę się z tą ostatnią. Postanowiłam jednak nie bać się za bardzo, tylko po prostu napisać Wam trochę o tym, co się z nami działo, gdy nas nie było. Wyżeł mówi, że mam nie marudzić, tylko opowiadać, bo inaczej straci popularność! W obliczu tak wielkiej odpowiedzialności nie mam wyjścia.

Nie będę rozpisywać się zanadto na temat tego, dlaczego od lipca nic się tu nie pojawiło. Dość powiedzieć, że każdego w życiu dopada czasem trudniejszy czas, że każdy czasami tonie w pracy i że pisanie to nie taka znowu bułka z masłem, ponieważ wymaga skupienia, motywacji i przede wszystkim weny. Dziś jednak mogę śmiało stwierdzić, że stęskniłam się za pisaniem i rozmawianiem z Wami w komentarzach. Włączam więc przyjemną muzykę, otwieram pyszny cydr i zapraszam na krótką wycieczkę po ostatnich miesiącach. 🙂

Wyżeł tropiący

Największą przygodą ostatnich miesięcy było tropienie użytkowe (ang. mantrailing), które rozpoczęliśmy z Berylem w lipcu. Nie będę zdradzać wszystkiego, ponieważ planuję osobny, dłuższy wpis na temat tej konkretnej aktywności. Powiem za to krótko: jeśli jeszcze nie próbowaliście albo zastanawiacie się, czy warto, to szybciutko szukajcie kursu! Nigdy wcześniej nie poczułam tak wielkiej radości i dumy, jakie poczułam na śladzie. Bez bicia przyznaję, że zdarzały się również wzruszenia. Wszystko dlatego, że tropienie uczy ogromnego zaufania do psa i pozwala patrzeć, jak zwierzak spełnia się w tym, do czego stworzyła go natura.

Wyżeł na śladzie

Beryl na śladzie – fot. Agnieszka Kobierska

Tropienie jest dla mnie również ogromną (i nie pierwszą!) lekcją tego, jak absolutnie fantastycznego mam psa. Beryl ma niesamowity nos i ogromny zapał do pracy. Idzie za pozorantem z wytrwałością, cierpliwością i ochotą. Podejmuje każde wyzwanie i daje z siebie 200 procent. Z treningów wraca padnięty, ale szczęśliwy. Z przyjemnością patrzę, jak wyżeł po udanym tropowym poranku do końca dnia tylko zmienia pozycje, w których śpi. A przede wszystkim zachwycam się tym, jak cudownie tropienie wpłynęło na naszą relację.

Wyżeł i przywołanie

Wszyscy właściciele psów wiedzą, jak ważnym elementem wychowania czworonoga jest skuteczne przywołanie. Wyznaję zasadę, że w tej materii praktyki nigdy za wiele. Dlatego na początku września wzięliśmy z Berylem udział w warsztatach z przywołania właśnie. Rudemu zdarza się wyrwać za ptakiem czy inną zwierzyną, więc przywiązuję do naszej pracy w tym zakresie dużą wagę.

Podczas szkolenia Beryl sprawował się znakomicie, a ja nie mogłam wyjść z podziwu, jak świetnie się zachowuje. Nieustanne szlifowanie przywołania zdecydowanie daje efekty – wyżeł popisał się między innymi całkowitym zignorowaniem wyciągniętej ręki pełnej smaczków, która kusiła go po drodze do mnie. Wspaniale też przywoływał się w obecności innych psów. Podczas warsztatów oddychałam pozytywnym myśleniem, wiarą w nasze możliwości i wsparciem cudownych ludzi. Wyniosłam z nich również ogrom wiedzy praktycznej i teoretycznej, dzięki której moje ćwiczenia z Berylem stały się bardziej przemyślane i skuteczniejsze.

Wyżeł podczas przywołania

Biegnę, mamo!

Wyżeł i inne pieski w jednym domu

Ci, którzy nas dobrze znają, wiedzą, że Beryl jest bardzo emocjonalnym psem. Z tego powodu przez długi czas trudno mu było wyciszyć się w obecności innego psa nawet na spacerze, a co dopiero w domu. W ostatnich miesiącach zrobił jednak w tej kwestii ogromny postęp. Dzięki nieocenionej pomocy naszych kochanych DOGłębnych przyjaciół mieliśmy okazję poćwiczyć „drugiego psa w domu”. Ku mojemu zaskoczeniu wyżeł spisał się świetnie, zarówno w odwiedzinach u Harry’ego i Wally’ego, jak i przy okazji wizyty Harry’ego u nas.

Whippet i wyżeł

Harry w odwiedzinach u Beryla

Przebywanie więcej niż jednego pieska w tym samym pomieszczeniu płynnie prowadzi nas do kolejnego tematu, który dotyczy absolutnie najważniejszego dla mnie momentu niedalekiej przeszłości.

Wyżeł na Mazurach

Stopniowe przyzwyczajanie Harry’ego, Wally’ego i Beryla do wspólnego odpoczynku w jednym domu miało, oprócz czysto treningowego, jeszcze jeden cel. Zaplanowałyśmy z Karoliną wyjazd na Mazury… z psami! Dla każdej z nas było to ogromnie ważne wydarzenie, bo żadna z nas nie zabierała wcześniej psów na wyjazd z innymi psami. Jako że i Beryl, i Wally mają pewne problemy z emocjami, nie byłyśmy pewne, jak się udadzą nasze małe wakacje. I po raz kolejny życie przepięknie nas zaskoczyło, a psy pokazały, że nie mamy się czym martwić. Nasza praca zaprocentowała i spędziliśmy razem cudowny przedłużony weekend pełen spacerów, podziwiania zachodów i wschodów słońca, a także relaksu w domu.

Whippety i wyżeł

Trzej muszkieterowie podczas krótkiego przystanku w drodze na Mazury

O tej wycieczce również planuję napisać więcej w osobnym wpisie, ale już dziś z całego serca polecę Wam miejsce, w którym nocowałyśmy. Tak psiolubnego noclegu nawet sobie nie wyobrażałam. Gdybyście planowali krótki wypad w mazurskie strony, koniecznie weźcie pod uwagę Mazury z psem. A jeśli nie możecie się doczekać mojej dłuższej relacji z wycieczki na Mazury, zapraszam do Karoliny, która już ją opisała!

Whippety i wyżeł

Piękne psy i jeszcze piękniejsze Mazury

Wyżeł bierze #śmieciwłapy

W ramach dbania o środowisko dołączyliśmy z Berylem do akcji #zabierz5zlasu w wersji psich blogerów: #śmieciwłapy. Z każdego spaceru zabieraliśmy co najmniej pięć znalezionych po drodze śmieci. Uważam, że takie pozornie małe kroki mogą ogromnie pomóc na dłuższą metę. Sami pomyślcie: gdyby każdy z nas podczas każdego spaceru z futrzakiem podniósł pięć śmieciorów i wyrzucił je do kosza, ile tych śmieci zebralibyśmy w skali tygodnia? Miesiąca? Roku? Wyobraźnia działa, prawda? 🙂

Po więcej szczegółów zapraszam do posta na Facebooku, który napisałam po dołączeniu do inicjatywy.

Wyżeł na plaży

Wspólnie walczmy, by butelki nie psuły nam kadru!

Wyżeł w transporterze

Niedawno kupiliśmy nowy samochód. Stara Fiesta wciąż służy nam za psiowóz, jednak zdarza się, że wyżeł musi gdzieś pojechać nową bryką. Tym razem chcieliśmy oszczędzić tylnej kanapie auta kąpieli w sierści, by tym samym zwiększyć komfort naszych okazjonalnych pasażerów. Dlatego przyszedł czas na transporter i podróże w bagażniku! Dzięki rozsądnemu, stopniowemu wprowadzeniu „klatki” udało mi się zbudować wyżłowi pozytywne skojarzenia. Co prawda drażni go, że nie widzi drogi ani ludzi w środku, co manifestuje donośnym burczeniem, ale ogólnie mówiąc pierwsze podróże w transporterze zniósł bardzo dobrze i bez problemu do niego wchodzi.

Wyżeł w transporterze

Beryl w tranporterze Ferplast Atlas 100

Wyżeł powraca!

Dzisiejszy wpis podsumuję krótko: jesteśmy z powrotem! Mam nadzieję, że miło czytało Wam się dzisiejszy luźny opis naszych ostatnich miesięcy. Cieszę się, że znów coś tutaj dla Was napisałam. Jeśli chodzi o kolejne notatki, bardzo chętnie usłyszę Wasze zdanie i preferencje. O czym chcielibyście poczytać w najbliższym wpisie? Czy jest to coś, o czym wspomniałam dzisiaj, czy może nurtuje Was coś zupełnie innego? Jestem otwarta na wszelkie sugestie. 🙂

Łapa!

Beryl i Spółka

Zajrzyj również tutaj

Ta witryna wykorzystuje pliki cookies. Czy zgadzasz się na to? Jasne! Dowiedz się więcej...